piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 3

* Nie chciałam wgl. tam być. Na szczęście oni mnie nie zauważyli. Dokładnie nie wiem co tam robili. Nie powinnam być zazdrosna, przecież mnie i Emila łączy tylko przyjaźń. Postanowiłam, że muszę dowiedzieć się o co chodzi, ale najpierw musiałam odetchnąć. Przemyśleć moje dalsze "losy". Włożyłam słuchawki, puściłam "Enej- Lili" i wyszłam z fabryki. Myślałam, że to co ukrywają moi przyjaciele nie jest aż takie ważne...Kiedy weszłam na pasy, nawet nie zwróciłam uwagi na to jakie jest światło ani na przejeżdżające samochody. Nuciłam tylko piosenkę. Szurałam butami o jezdnię, nie chciało mi się żyć. Ciągle myślałam o tacie, wmawiałam sobie, że to tylko sen, niestety tak nie było...
Usłyszałam za sobą jakby jego głos. Odwróciłam się, ale nikogo tam nie było. Stałam na środku ulicy. Wspominałam każdą chwilę. Sama nie wiem dlaczego na środku ruchliwej drogi. Poczułam mocny ból i upadłam. Widziałam tylko rozmazane twarze jakiś obcych ludzi.

* Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Czułam się jakoś inaczej. Jeszcze nie do końca wiedziełam o co chodzi, gdy nagle ktoś przytulił mnie mocno i pocałował w policzek.
Pomyślałam, że to jakiś żart. Otrząsnęłam się. Byłam w szpitalu, obok mnie siedziała mama i Nata, a "nade mną" Emil. W drzwiach stał doktor, w białym stroju, z okularami na nosie, miał chyba ze 40 lat. Obok niego zaś był o wiele młodszy od niego jego asystent. Miał krótkie brązowe włosy, ciemne oczy i uśmiechał się do mnie.
Nadal nie wiedziałam, dlaczego Emil tak zareagował na to, że się "ocknęłam". Leżałam w śpiączce 2 tygodnie. Dla mamy to był pewnie wielki stres. Najpierw tata ( wiem, że było to jej obojętne ), ale potem ja. Czy moja rodzina ma jakiegoś pecha? Sama nie wiem.

* Następnego dnia mogłam już wyjść ze szpitala. Byłam trochę osłabiona, trzęsłam się na nogach, nic nie potrafiłam sama zrobić. Właśnie wchodziłam na recepcję, gdy zrobiło mi się słabo. Zachwiałam się, włosy spadły mi na oczy i prawie bym się przewróciła gdyby nie on - asystent lekarza. Złapał mnie i pomógł wstać.
- Nadal źle się czujesz? - zapytał
- Jest okej. Dziękuję.
- Nie ma za co. Nie życzę nikomu źle, ale takie ładne pacjentki mógłbym przyjmować codziennie. - i odszedł, bez pożegnania, poprostu
Potem od razu zjawił się Emil;
- Kto to był?
- Lekarz.
- Czego chciał?
- O co ci chodzi? Jesteś zazdrosny?
- YYY, nie! Tylko się martwię.
- Nie masz o co. Wracaj do swojej Natali.
- Czemu "mojej"?
- Słyszałam waszą rozmowę.
- Nie rozumiem?
- Nie rób zemnie głupka. Byłam w fabryce, słyszałam.
- Merry, to był jednorazowy pocałunek, on nic nie znaczył, poza tym to nie jest takie ważne jak....
Zrobiło mi się smutno. Tak naprawdę nie wiedziałam, że oni się całowali! To był dla mnie cios. Poczułam się bezsilnie. Znów upadłam, ale tym razem nikt mnie nie złapał. Pomyślałam, że to nawet dobrze, moje życie to pasmo niepowodzeń. Chciałabym to zapomnieć.
Przez mgłę tylko widziałam, tłum ludzi wokół mnie, w tym moją mamę, Natalię, Emila i asystenta lekarza który jako jedyny próbował mnie ratować. Niestety tym razem sen nie trwał długo. Zaledwie 3 godziny. Obok mnie siedział tylko on. Rodzina i przyjaciele musieli gdzieś pilnie iść.
- Znowu? - powiedział do mnie radośnie
- Tym razem nie miał mnie kto złapać.
- Żałuję, że odszedłem, teraz leżysz tu, a pewnie leżałabyś w swoim domu.
- To się nawet dobrze składa. Chciałabym wiedzieć chociaż jak masz na imię.
- Mikołaj, a ty?
- Merry.
Wtedy poczułam się spełniona. Moja głowa opadła na poduszkę. Mikołaj był nawet fajny, nawet bardzo. Był odpowiedzialny i opiekuńczy, nie to co Emil. Pogrążyłam się w marzeniach...
- Heeej, ziemia do Mery.
- Przepraszam, ja...
- Rozumiem, jeszcze nie jesteś w pełni sił. Powinnaś odpocząć.
- Dla mnie odpoczynkiem jest rozmowa z tobą.
Odgarnął moją grzywkę na bok, pochylił się i szepną;
- Opowiedz mi coś o sobie, miśku.
- Lepiej ty mi coś opowiedz.
- Jak wiesz, nazywam się Mikołaj, mam 18 lat. Mieszkam tutaj, niedaleko szpitala, dorabiam sobie jako pomocnik. Gram w kosza.... No to chyba tyle.
Odpowiedziałam tylko uśmiechem.

Dwa dni później.
Czas był wracać do domu. Założyłam czarne legginsy, t-shrt, koszule, Air Max`y, włosy splotłam w koczek. Z jednej strony cieszyłam się, że wracam, a z drugiem żałowałam, że nie zobaczę już Mikiego. Najchętniej znowu bym zemdlała żeby móc z nim porozmawiać.

* Usiadłam na kanapie. Zaczęłam niechętnie jeść płatki. Brakowało mi domu, hałasu telewizora i krzyków mojej siostry, dobrego jedzenia, normalnego życia. Lecz to wszystko nie zastępowało mi pustki w moim sercu. Kiedyś Emil, teraz Mikołaj. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale Emil to jeszcze takie dziecko. Ostatnio bardzo się zmienił, ale na gorsze, jakby coś ukrywał.....



poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 2

Następnego dnia życie Merry "odwróciło się do góry nogami".

                                                                        ***
Ok. 6:25 obudziło mnie pukanie do drzwi mojego pokoju. Kiedy je otworzyłam ujrzałam malutką postać mojej młodszej siostry- Sary. Blond grzywka zakrywała jej całe czoło. Wpatrywała się we mnie swoimi zielonymi oczkami. Powiedziała tylko coś jakby "Mama woła Cię na śniadanie" i uciekła. Wyglądała tak słodko, że nawet nie miałam odwagi zdenerwować się, że wyrwała mnie ze snu...
Ubrałam się, splotłam włosy w kłos, umyłam zęby i zeszłam na dół. Na stole czekały już naleśniki.  Zjadłam z dwa, popiłam sokiem pomarańczowym i wróciłam do siebie żeby spakować się do szkoły.  Mam szczęście, że moja mama tak dobrze gotuje. Wszystkie jej dania były pyszne. Wzięłam swój plecak i wyszłam. Chyba pierwszy raz byłam tak wcześnie na dworze. Lekcje zaczynały się o 7:15, a była 6:40. W końcu mogłam dokładnie przyjrzeć się butikowi na ul. Karmelowej. Na wystawie wisiała ładna, czarna sukienka z kołnierzykiem, biała koszula, trampki... Ale najbardziej spodobała mi się jeansowa kurteczka z ćwiekami. Postanowiłam, że po szkole kupie ją... Pomaszerowałam dalej... Jedna z alejek była tak śliczna, że nie sposób było zatrzymać się choć na chwilkę. Na drzewach można było ujrzeć gniazda ptaków z których dobiegał świergot. Gdzieniegdzie przebiegała wiewiórka, albo jakiś kundel czy kot. Promyki słońca przedzierały się przez korony wierzb. Wszystkie ławki były puste, a przez chodnik szła cała gromada spoconych i zapewne spóźnionych do pracy ludzi. No nic, czas był iść dalej. Niechętnie doszłam na miejsce. Do rozpoczęcia zajęć był jeszcze kwadrans. Podeszłam do Nati;
- Jak tam korki? - spytałam
- Chodzi Ci tylko o ten koncert, nie o to czy zdam, prawda? - odburknęła
- Co? Oszalałaś? - stanęłam jak wryta
- No, przecież to ja mam bilety.
- No i co z tego? Nati, jesteśmy przyjaciółkami. Co ci się stało?
- Ahh, przepraszam Merry. Mam tyle na głowie, czekaj Anka mnie woła...

Natalia nigdy się tak nie zachowywała. Kompletnie nie wiem o co jej chodziło... ^DRRR!

Lekcje nie wiem dlaczego mijały mi baardzo wolno. Nie potrafiłam się skupić. Modliłam się, żeby żadna z nauczycielek nie wzięła mnie do odpowiedzi, bo pewnie dostałabym 1. Na szczęście tak się nie stało. Kiedy w końcu usłyszałam ten ostatni dzwonek mogłam odetchnąć z ulgą. Od razu wybrałam się do sklepu, by "zdobyć" tą kurteczkę. Przymierzyłam ją- była idealna! Niestety przy kasie zorientowałam się, że nie wzięłam portfela. Stwierdziłam, że na pewno tata pożyczy mi pieniądze, więc szybko pobiegłam do niego. Czekałam przed domem i czekałam, ale nikt mi nie otwierał. Ogólnie panowała tutaj pustka. Tylko jakaś starsza pani podeszła do mnie i powiedziała;
- Bardzo Ci współczuję dziecinko. Pewnie jest Ci trudno, ale twarda z Ciebie dziewczyna, że nie płaczesz, podziw.
To  było troszkę dziwne. No cóż, nici z kupienia dziś mojej wymarzonej jeansówki, musiałam wrócić do domu. Tutaj też panowała pustka. W salonie zobaczyłam rozpłakaną Sarę i mamę, która wyglądała... normalnie.
- Co się stało?
- *chlip* Tata *chlip* on... - próbowała wytłumaczyć mi siostra, ale przerwała jej mama;
- Ojciec miał wypadek samochodowy, nie przeżył.

Moja skóra przybrała kolor kredy. Po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Kochałam go, w końcu był moim tatą. On zawsze mnie rozumiał, zawsze wspierał, pocieszał w trudnych chwilach, a teraz.. Kto miał mnie teraz pocieszyć? Mama najwyraźniej nic sobie z tego nie robiła, bo przecież rozwiodła się z nim, był jej obojętny.. Chciałam pobyć sama, wyszłam bez słowa. Postanowiłam pójść w chyba najbardziej "odludne" miejsce, czyli do opuszczonej fabryki. Na zewnątrz nie wyglądała tak okropnie jak w środku. ^Sama nie wiem, jak mogę lubić tam chodzić.^ Wszędzie było pełno pajęczyn, szczurów, a i tak czułam się tam dobrze. Usiadłam na jednej z cegieł i zaczęłam to rozmyślać to płakać. Zastanawiałam się jak teraz będzie wyglądać moje życie. Nagle usłyszałam kroki... Chciałam sprawdzić co to. Skręciłam za jedną ze ścian i usłyszałam;
- A co jak się dowie?
- No coś ty. To będzie nasza słodka tajemnica.
Od razu rozpoznałam ten głos.....

wtorek, 9 kwietnia 2013

Rozdział 1

5:30, telefon. 

- Gdzie ty jesteś?! Byłyśmy umówione na szóstą!
- O co Ci chodzi? Czemu mnie tak wcześnie budzisz? Zwariowałaś?
- Wcześnie?! Stoję tu od pół godziny, marznę, a ty sobie śpisz?

- Jest piąta rano, dziewczyno daj mi się wyspać!
- Jaka piąta! Jest szósta trzydzieści!
- Co?! Ale jak to?
- Mery, nie przestawiłaś godziny?
- To wszystko przez te święta.
 - Opowiesz mi potem. Wstawaj i się szykuj tylko szybko, wiesz, że jak się spóźnię to dostanę ochrzan od Kwiatkowskiej.

- Dobra, dobra. Już. Czekaj na Krótkiej, będę za 20 min.
- Chyba oszalałaś? 20 min? Za 20 min to ja już dawno powinnam być u tej baby. Za 15 min masz być !
- Nie gadaj już, bo się nie wyrobię. Cześć.
 
;czerwona słuchawka; 


`Czemu zapomniałam o tym zegarku? Przeze mnie Nata nie zda.  Ehh.. Muszę wziąć się w garść! .. No gdzie moje spodnie, kurczę. .


Nareszcie byłam gotowa. Włożyłam biały T-shirt, jeansową koszule,  czarne legginsy i vansy.  Tej wiosny nie było zbyt ciepło, ale niewolno narzekać. Uczesałam włosy w wysoki kucyk, schowałam kanapkę i wyszłam. Była już 6:15, wiedziałam, że zaraz zadzwoni Natalia. Nie było czasu musiałam biec. Z ul. Karmelowej, wbiegłam na ul. Miłą. Została tylko jedna alejka. „Niestety” na Miłej otworzyli nowy butik. Na wystawie były takie super ciuchy, że zapatrzyłam się w nie. Byłam tak zdezorientowana, że nawet nie zauważyłam jednego z przechodniów i wpadłam na niego. Przewróciłam się na chodnik, razem z książkami chłopca.


- Przepraszam, jestem spóźniona. – Wstałam i pozbierałam ćwiczenia.
- Przestań, nic się nie stało. A gdzie się tak spieszysz?
 - Zapomniałam przestawić budzika, a o 7:00 mam spotkanie.

- Zakręcona jesteś.
- Wiem, mam to po tacie. Sorry, ale muszę lecieć. – Podałam mu książki i pobiegłam dalej, ale usłyszałam tylko;


- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!


Przez tę chwilę mogłam mu się dobrze przyjrzeć. Miał blond włosy, niebieskie oczy i kilka piegów. Miał ok. 1m 90 cm, był dość szczupły. Słodko się uśmiechał i ciągle nerwowo gniótł skrawek koszuli. Żałowałam, że nie mogliśmy dłużej porozmawiać, wydawał się fajny. Myślę, że nazywał się Emil, bo na swojej czapce miał przypinkę na której właśnie pisało to imię. Nie mogłam dłużej rozmyślać, właśnie dobiegłam na miejsce.


- Gdybym miała czas, dostała byś niezły opieprz.
- Nati, chodź!
Doszłyśmy akurat o 7:00, Natalia weszła do gabinetu, ja poczekałam na ławce. Po jakiś 10 minutach, wyszła rozpłakana. 


-  Co się stało? Nie zdasz?
 - Zdam, jeśli napiszę dobrze 3 testy.

- No to super! Ale nadal nie rozumiem czemu jesteś załamana?
- Nie rozumiesz? Sprawdziany będą dzień po dniu, wtorek, środa, czwartek.  Do tego czasu będę musiała wkuwać! Nie pójdę na ten koncert!
- Co?! Koncert Rihanny bez Ciebie?
Sama zaczęłam płakać.  W sobotę miał być koncert, najlepszy koncert w naszym życiu! Byłyśmy MEGA fankami Rihanny. Postanowiłam, że pomogę mojej przyjaciółce. Zaczęłam szukać jej korepetytora, który ją przygotuje.  Zajęło mi to 2 dni. Korepetytor miał najpierw przyjść do mnie na 45 min, aby poduczyć mnie matmy.  Wszystko przygotowałam, nawet kawę zbożową. W końcu dzwonek do drzwi. Zgadnijcie kogo tam zobaczyłam… EMIL! Tak to był on. Gdy mnie ujrzał zaczął się śmiać. Nie wiem dokładnie z czego, ale nie pytałam o to. Zaprosiłam go do swojego pokoju. Usiadłam na sofie. On wziął jeden z podręczników i podszedł do mnie.


- Zaczynamy naukę?
-  Matematyka może poczekać. Chce Cię lepiej poznać. Opowiedz coś o sobie. – Oparłam podbródek na dłoniach i wsłuchałam się.

- Okej. Więc,  nazywam się Emil Wersh. Chodzę do 1 klasy liceum. Ty jesteś z 3 gim, nie?
 - Tak, mów dalej.

-Interesuje się sportem. Jeżdżę na deskorolce, a w zimę na snowboardzie.
- Dlaczego wcześniej Cię nie poznałam? :D
- Tego to ja nie wiem.  Poznań to duże miasto. Ale teraz ty opowiedz o sobie.
- Nazywam się Mery Shock. Jak już wiesz chodzę do 3 klasy gimnazjum. Interesuje się rysowaniem oraz tańcem. A teraz zajmijmy się matmą, za 15 min jedziesz do Naty. 

Wszystko mi tłumaczył bardzo dokładnie, ale ja i tak nie słuchałam. Dopiero po jakimś czasie uświadomiłam sobie, że on mi się naprawdę podoba. Cały kwadrans siedziałam wpatrzona w niego. O 17:30 wyszedł. Postanowiłam, że przejdę się do mojego taty. Zostawiłam u niego kilka ubrań a, że mieszkał 20 minut drogi stąd, miałam przyjemny spacer. Szłam parkiem, kiedy zerwał się wiatr, włożyłam ręce do kieszeni, by je ogrzać. W jednej z nich był jakiś papierek, nie wiedziałam co to. Wyciągnąłem go. Na kawałku kartki napisany był jakiś numer telefonu, na drugiej stronie zaś: „ Zadzwoń, Emil <3”. Szybko zapisałam go w komórce. Doszłam do domu taty. Wzięłam ubrania i wróciłam do siebie. Zapomniałam wspomnieć, że mój ojciec i matka rozwiedli się. Teraz mieszkam z mamą i młodszą siostrą. Tatę odwiedzam dwa razy na tydzień.  Bardzo za nim tęsknię, ale tak już w życiu bywa.. 


Wieczorem, kiedy już się umyłam, wzięłam swój zeszyt i zaczęłam rysować, a dokładniej to rysować Emila. Kiedy skończyłam, schowałam portret pod poduszkę i poszłam spać..